Liderka Łowczyni to stanowisko starszeństwa w zespole. Łowczynie, które zgłosiły się na ochotnika przed enklawą, mogą tworzyć bandy.
Caris jest przywódczynią łowczyni. Jeśli uszeregowana byłaby pod względem umiejętności, Caris zajmowałaby odległą trzecią lub solidną piątą pozycję w dwunastoosobowych zespołach Łowczynie, które zwykle są w pobliżu. Caris nie chciała podążać za starszymi dziewczynami i kopać ją w tyłek, dopóki nie będzie miała własnego zespołu, więc stworzyła własną. Caris przewodziła zespołowi siłą osobowości. Wszyscy wokół niej wychowywali się wraz z nią. Odkąd wszyscy byli dziećmi, rządziła i manipulowała swoimi kolegami z drużyny. Wszystkie cztery kobiety miały zaledwie dwadzieścia lat. Grupa była najmniejszym i najsłabszym zespołem w swojej enklawie.
Nieświadomi swoich wad, zespół brnął dalej, robiąc wszystko, co wymyśliła Caris. Potem przyszedł Kaarthen, zaraz po zakończeniu porodu kilka dni wcześniej. Przez dwa miesiące leżała w enklawie i medytowała, przygotowując się do ciąży, i ledwo doszła do siebie. Caris wiedziała, że z jakiegoś powodu desperacko pragnie wrócić do pracy i nie dbała o staż pracy, mimo że miała dobrze udokumentowane 5 lat. Caris nie miała nic przeciwko. To po prostu stała się kolejna zasada, o której mogła zapomnieć jako Przywódczyni Łowczyni.
Caris uchylała się od zwykłych praktyk Przywódczyni Łowczyni, trzymając pozostałych w wystarczająco bliskim szyku, aby inni mogli ją usłyszeć i zobaczyć, gdy zostali zatrzymani lub się poruszyli. Zwarta formacja ograniczała ich świadomość, gdyż jedna osoba lepiej słyszy, gdy porusza się sama. Mogła lepiej komunikować się z ciaśniejszą formacją i czuła, że ma kontrolę.
Jej słabą stroną była Kassin, Amazonka z długimi włosami, bardziej czarnymi niż szarymi, sięgającymi do dolnej części pleców. Miała także zwykłą bladą, bezbarwną skórę. Wyższa od większości mężczyzn, mierząca sześć i pół stopy, szczupła i zwodniczo delikatna, jej piersi przypominały stożki, które były bardzo niewymiarowe w porównaniu z resztą sylwetki. Kassin był cichy i bardzo introspektywny. Caris wiedziała, że jest bardzo wrażliwa na punkcie swojego braku kobiecych rysów.
Caris naprawdę naciskała na nią, gdy nadszedł czas, aby nie została kapłanką. Zbyt dobrze władała ostrzem, włócznią i potrafiła biegać szybko jak wiatr. Kassin był najlepszym zawodnikiem w grupie.
Za Caris siedziała kochanka Kassina, Ailli.
Była równie cicha i ciemna, jak obie przebywały razem, odkąd dziewczętom pozwolono oczyścić się w oczyszczonych wodach świątyni Mrocznej Matki. To Caris pewnego dnia przyłapała tę dwójkę na całowaniu, gdy kapłanki uczyły o znaczeniu czystości i kąpieli.
Każdemu, kto nie widział ich, jak dorastają, przysiągłbyś, że to siostry, a nawet bliźniaczki.
Jedyne różnice między Ailli to większe biodra i grubsze uda. Nie miała też powściągliwości Kassina, ale stała lekko zgarbiona, zawsze była niespokojna i zdenerwowana. Nigdy nie nauczyła się niczego dobrego na treningu i zawsze wydawało jej się, że ma dwie lewe stopy. Ailli też nie była tak dobra w polowaniu i walce jak Kassin, a właściwie Caris próbowała zobaczyć, jak odchodzi.
Mocną stroną Caris była Vellina.
Była niższa od wszystkich o więcej niż głowę, a gdyby była choć trochę niższa, mogliby ją nazwać tęgą. Włosy Velliny również były szarawo-blond, a nie szare i czarne pasma większości Amazonek. Miała blond włosy na przedramionach i krótką, miękką warstwę wszędzie indziej jasnych blond włosów, zamiast być całkowicie bezwłosą poniżej szyi, jak to było zwykle. Jej palce, przedramiona i podudzia były krótsze w porównaniu do innych kobiet. Vellina posiadała naturalną siłę kosztem szybkości, zwinności i wytrzymałości. Jej niski wzrost pomógł jej być jedną z najsilniejszych w enklawie. Jej forma była także najbardziej kompletną figurą zespołu. Rosła jako ostatnia i pierwsza przestała, gdy byli dziećmi. Miała bardzo szerokie biodra do noszenia dziecka, duże, kołyszące się, okrągłe piersi wielkości melona i duży, podwójnie musujący, okrągły tyłek, którego pęknięcie było tylko częściowo zakryte przez jej przepaskę na biodrach. Jej plecy były duże, zaokrąglone i bardzo szerokie. Gdyby Vellina nie miała napiętego brzucha, większość pomyślałaby, że jest gruba. Miała na sobie krótką, fioletową, samodziałową bluzkę, przewiązaną pod skórzanym płaszczem za pomocą kołczanu i kokardy.
Większość mieszkańców enklawy uważała, że Vellina nie potrafi nic dobrze zrobić. Ale to nie była prawda, że Vellina w rzeczywistości była dość silna i dobrze władała językiem, rzucając obelgi, które doprowadzały do krzyku kapłanki, gdy były dziećmi, lub używając swojego śliskiego, srebrnego języka, aby wydostać się spod krocza starszych dziewcząt, które zawsze ją wyróżniały i zażądał „lizań od krowy”. Caris broniła Velliny, ale nie była jej przyjaciółką. Ona także domagała się lizania, gdy pojawiała się potrzeba. Żadna z pozostałych łowczyń nie spodziewała się wiele po Vellinie, mimo że jej siła była zbyt okrągła, by mogła dobrze walczyć.
Caris miała prawie całkowicie szare włosy, a jej oczy były figlarnie jasnozielone. Jej piersi były tylko trochę mniejsze od piersi Velliny. Miała pełne sześć stóp wzrostu. Miała zmysłowe, proporcjonalne ciało, nie smukłe jak Kassin i wyściełane jak Vellina. Miała muskularną górną część ciała, a jej piersi były bardzo zaokrąglone w kształcie łez. Jej tyłek był ładnie powiększony z dwoma zaokrąglonymi policzkami. nosiła także spódnicę, którą dostała w prezencie, gdy była młodsza. Miała ona dwa sztywne, grube skórzane panele, sięgające mniej niż do połowy uda, łączące górne rogi z brązu i żelaznych obręczy „podarowanych” od kowali, gdy dorastała. Jedna obręcz była wystarczająco duża, aby pomieścić jej ostrze, mimo że wyglądała głupio i skaleczyła ją, gdy biegła. Nosiła także okrągły skórzany płaszcz na ramionach i kołczan ze strzałami.
Vellina i Caris jako jedyne schwytały mężczyzn. Caris zapamiętała to wydarzenie jako bolesne i pośpieszne. Vellina, która usłyszała dzielenie się miksturą podawaną mężczyznom na uspokojenie, zapewniła dobrą zabawę. Ledwo pamiętała tę noc, ale zrobiło jej się gorąco i mokro od niewyraźnych obrazów, które częściowo pamiętała.
Caris poprowadziła swoje Łowczynie z polowania. Znaleźli tylko małe zwierzęta będące ofiarami, co zmusiło grupę do zaatakowania hałaśliwej grupy małp w celu kradzieży tuszy kozy. Chcieli, żeby wszyscy odpoczęli po dwóch ciężkich dniach polowań. Caris wiedziała, że muszą działać dalej, jeśli chcą osiągnąć coś lepszego. Miała nadzieję, że w Kaarthen będzie lepiej albo przynajmniej przestanie mówić jej, co ma robić.
Pomimo tego, że była 5 lat młodsza, nie potrzebowała, żeby ktoś, kogo grupa o niej zapomniała, próbował jej wmawiać różne rzeczy. Pomimo tego, jak dobrą łowczynią i tropicielką była ta stara wiedźma, Caris lubiła wszystko w porządku.
4****************************************
Kaarthen było już nie do zniesienia. Mężczyzna związał jej usta przepaską na biodrach, żeby uciszyć jęki, kiedy się obudziła. Po pierwszym dniu wiązania na nogach pozostały rozwiązane. Wykorzystywał ją mniej więcej przez cały dzień. Bezczynnie ssał jej piersi; dotykał ją także palcami, pocierając jej ciało, nie próbując uszczęśliwić jej, ale po prostu zadowalając się masowaniem jej, bo mógł.
Wieczorem, jak sądziła, drugiego dnia, zaproponował, że wygodnie zwiąże jej ramiona i za pomocą skórzanej przepaski biodrowej szczelnie owinął jej ramiona od nadgarstka do łokcia, zanim je związał.
Następnie brutalnie ją przeleciał, gdy odkrył, że jej ciało jest wciąż całkiem mokre. Wziął ją od tyłu, a kiedy natychmiast próbowała położyć się płasko, położył się za nią na ziemi na plecach, a następnie zmusił jej prawe kolano do przesunięcia na bok. Następnie wszedł między jej nogi i mocno wbił w nią swojego kutasa. Pchnął głęboko, wkładając w to całą siłę nóg. Jego ręce przesunęły się do przodu, do jej piersi, gdy skubał jej szyję i uszy zaskakująco ostrymi zębami. Jej ciało poddało się orgazmowi, którego pragnęło przez cały dzień, odkąd zaczął czołgać się po jej ciele, masując ją i pijąc mleko.
Był nienasycony. Jego ręce były pod nią w ciągłym ruchu. Zachowywał się z grubsza, jak maniak szukający czegoś głęboko w niej. Coś w środku nagle pękło, gdy pchnął mocno i nagle znalazł się głębiej. Doszła ponownie, ale czuła się, jakby jej ciało zostało do tego wepchnięte, a jej pochwa oszołomiona, zanim mocno go zacisnęła. To musiało być to, czego chciał. Jego jądra zostały prawie wepchnięte, gdy podniósł się na obu rękach i wypuścił w nią swoje nasienie ze zdziwionym westchnieniem.
Następnie bez chwili przerwy i ruchu rozpoczął przesłuchanie.
„Chcesz napić się wody? Twój organizm ma potrzeby, a od 3 dni nie przygotowałeś wody.” – nalegał.
Kaarthen milczało. – Czy on patrzył na to przez cały czas? Pomyślała.
„Możesz nie rozumieć, ale twoja mała banda wesołych krów wyrządziła naprawdę kosztowne szkody. Jednak nie jestem tu tylko po to, żeby cię zabić. Jeśli pomogę ci zrozumieć, że pozostawanie w pobliżu to zły pomysł, wszyscy moglibyśmy być szczęśliwsi”. nie mówisz? Dodał niemal bez tchu.
„Byłbym szczęśliwszy, gdybyś ze mnie zeszedł”. Pomyślała, że próbuje wycisnąć jego oślizgłego kutasa ze swojej pochwy i rozproszyło ją uczucie wilgoci.
„Być może to twój przywódca będzie tym, który zdecyduje, jak ma na imię?” Powiedział. Jego głodne oczy znów przesunęły się po jej ciele. Poczuła jego wzrok za sobą, palił, był tak blisko.
„Menthino cały czas współpracuje z obserwującymi, gdzie jest twoja enklawa? Jest jedna za nami, czy wy dziewczyny miałyście powód, żeby je ominąć?” Marcos patrzył i czuł, jak jeży się na słowo „dziewczyny”. Uderzył mocno w ten paznokieć jeszcze kilka razy.
„Możecie, dziewczęta, o tym nie wiedzieć, ale te dzikie tereny rozciągają się dość daleko i wiele stworzeń chciałoby odwrócić losy waszej małej grupy myśliwskiej”. Utrzymywała niezachwianie: „Znalezienie się w biznesowym końcu czyjegoś kutasa naprawdę pokrzyżowałoby wszystko, co kombinujecie, dziewczyny”. To przykuło jej uwagę; odruchowo napięła jego penisa.
– Zastanawiam się, skoro musiałem to zrobić sam. Marcos zastanawiał się głośno.
Próbowała się wiercić, próbując na niego spojrzeć, spojrzeć mu w oczy. Marcos zauważył, że jego kutas stwardniał i że teraz była zainteresowana. Potrzebował tylko, żeby przemówiła, żeby zająć określone stanowisko w rozmowie.
„Po zauważeniu śladów, które już zostawiają, postanowili poczekać do teraz z polowaniem.” Przerwał. „Jak daleko może dotrzeć ta grupa amatorów przez korytarz słynący z sprawiania, że rzeczy znikają?”
Wyczuwając, że pytania retoryczne nie wzbudziły jej dumy z zespołu, zdecydował się zmienić bieg. Podarował jej bukłak z wodą ze swojej szaty. Nie zasługiwała na to. Dzięki temu będzie silniejsza, dłużej czujna i zmniejszy dyskomfort. Jednak zmusiłoby ją to do otwarcia ust i fizycznie umożliwiłoby jej mówienie. To także sprawiło, że go potrzebowała, ponieważ rozwiązanie jej doprowadziłoby po prostu do bezpośredniej konfrontacji.
„Poza tym większość istot żyjących w tych górach latem przebywa w lesie. Założę się, że przed nami czai się tylko zło”. Kontynuował, gdy piła. Prawie mógł poczuć chłodną wilgoć, której potrzebowała jej ciało, przepływającą po jego kutasie. Zaczął powoli i delikatnie pchać.
"Dlaczego?" Kaarthen zapytał, biorąc oddech, „Ponieważ myślisz, że ta czwórka nie może się obronić?” Nagle zdziwiona, że cokolwiek powiedziała. Szybko wróciła do picia wody, czując się oszukana i zawstydzona.
Marcos uchwycił się tego, jak się wykluczyła i to było prawdziwą niespodzianką. Był także lekko zaskoczony, że jej biodra się poruszały.
Kiedy wcześniej próbowała go wypchnąć, jego kutas był jeszcze w jej łonie i było mu tylko dobrze. Teraz nie znajdował się już poza jej szyjką macicy, ale od czasu do czasu przez nią przebijał, głaszcząc ją z rosnącą intensywnością, do której nieświadomie dorównywała, zanim wielokrotnie się łapała.
„Nie jestem pewien. Gdy uciekną z lasu, będą znacznie bezpieczniejsze. W tej chwili są w środku wszystkiego, co zje lub zostanie zjedzone”. Powiedział Marcos, podstępnie przykładając rękę do jej pączka, przez co jęknęła do worka z wodą i zarumieniła się. Teraz tylko udawała, że pije. Kaarthen nie chciała, żeby ponownie dała się oszukać temu człowiekowi, kimkolwiek był ten mężczyzna, który traktował ją tak mistrzowsko.
Aby podkreślić to chorobliwe stwierdzenie, coś w oddali krzyknęło, brzmiąc niemal jak ludzki i kobiecy.