Mój oddech był ciężki, nogi zmęczone. Zmęczony ciągłym bieganiem. Jak długo biegałem? Dwadzieścia minut? Godzina? Moje kroki opadały szybko, wydając chrzęszczący dźwięk na liściach i patykach pod stopami. Nie byłem pewien, gdzie w tym momencie jestem. Te lasy były mi nieznane, a głośne krzyki moich napastników były coraz bliższe. – Nie pozwól jej uciec! Usłyszałem w oddali jeden krzyk.
W co ja się wpakowałem tym razem? Chciałem tylko ukraść kilka rzeczy ze świątyni Klanów Krwi, żeby mieć trochę jedzenia na tydzień. Ale zostałem złapany, wtrącony do więzienia i uciekłem. Jednak nie wcześniej, niż całkiem nieźle mnie pobili. Na szczęście udało mi się wziąć nóż faceta i zrobić mu ładne cięcie w twarz, zanim odleciałem. Chociaż myślę, że trochę go to wkurzyło.
Odwróciłem głowę, aby spojrzeć na moich napastników. Byli coraz bliżej, a ja byłem coraz wolniejszy, słabszy i coraz bardziej zmęczony.
Moje długie, brązowe włosy zasłaniały mi twarz, kiedy odwróciłem się w stronę, w którą zmierzałem, przez co trudno było cokolwiek zobaczyć.
Z ziemi wyrósł duży korzeń, który złapał moją stopę i powalił mnie na ziemię.
Jęknąłem z bólu i byłem w stanie podeprzeć się na łokciach, gdy szybkie i brutalne kopnięcie w brzuch sprawiło, że przewróciłem się na ziemię i z trudem łapałem powietrze.
Mężczyzna, który mnie kopnął, był wysoki i muskularny jak brutal. Miał chory, krzywy uśmiech na twarzy, pomimo spływającej po niej krwi. Uświadomiłem sobie, że to był człowiek, którego ciąłem. Długie, głębokie rozcięcie przebiegało przez jego czoło, oko i policzek, powodując, że krew spływała mu po nosie, który wyglądał, jakby był wielokrotnie złamany.
Wspierały go dwa inne brutale, chudsze i niższe, ale równie wrednie wyglądające.
W końcu złapałem oddech i spojrzałem na uśmiechniętą twarz największego brutala.
Dwaj pozostali brutale chwycili mnie za ramiona, podciągając na nogi i przyszpilając do drzewa.
Nie walczyłem z nimi, byłem zbyt zmęczony.
Wielki brutal wystąpił naprzód, łapiąc moją twarz i zbliżając się do mnie, badając mnie.
Patrzyłam na niego z nienawiścią, wpatrując się w niego moimi zielonymi oczami.
"Tak piękna." Mruknął tylko pół głośno. – Naprawdę szkoda.
Pozostali parsknęli śmiechem, gdy cofnął się o krok, puszczając moją twarz i wyciągając ten sam nóż, którym go ciąłem.
"Jakieś ostatnie słowa?" Zapytał, a jego sadystyczny uśmiech się poszerzył.
Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę, uważnie zastanawiając się, co dokładnie powinienem powiedzieć. Było wiele rzeczy, które chciałem powiedzieć. Ale pogodziłem się z tym,
„Twój oddech jest okropny i bardzo mi przykro, że to ostatnia rzecz, którą poczułem przed śmiercią”.
Bestia warknęła i przyłożyła ostrze do mojego gardła, wywierając nacisk tak, że małe kropelki krwi zaczęły spływać po ostrzu, a ja nie mogłem oddychać.
"Powiedz do widzenia." Warknął, a ja zamknęłam oczy, przygotowana na śmierć, która z pewnością nadeszła.
Następną rzeczą, którą usłyszałem, był świst, po którym nastąpiły trzy uderzenia. Coś ciepłego i mokrego spłynęło na mnie. A potem... martwa cisza.
Nadal nie mogłem oddychać, ale udało mi się otworzyć oczy i zobaczyć rozmycie. Nóż odsunął się od mojej szyi, a osobliwa ciemna postać, której nie mogłem rozpoznać, chowała ostrze.
Potem nagle zgasły światła.
Byłem na zewnątrz domku. Mój stary dom.
Mały domek na skraju wsi, szczęśliwa zamożna wieś.
Słyszałem śmiech w oddali, a delikatny wietrzyk szeleścił drzewami. Spojrzałam na siebie, miałam na sobie błękitną sukienkę z białą koronką. Zachichotałem. Było to jednak dziwne, brzmiało odlegle i dziecinnie.
"Bliźnięta!" Zadzwonił cichy głos, więc podniosłam wzrok. Drzwi domku otworzyły się i tam, znacznie wyżsi ode mnie, stali moi rodzice, uśmiechając się do mnie z góry.
Mój wzrok zamglił się i stracił ostrość, po czym nagle znalazłem się w domku, tyle że płonął. Mama wzięła mnie na ręce i wyprowadziła na zewnątrz.
Mój ojciec leżał martwy na werandzie, a krew zbierała się wokół niego i sączyła się z wnętrzności.
Moja mama płakała.
Płakałem.
Pobiegła ulicą, próbując uciec. Śmiech zniknął, zastąpiony krzykiem i bólem.
Za moją mamą podszedł mężczyzna ubrany w strój klanu krwi i dźgnął ją w plecy, a krew mrożąca krew w żyłach zadzwoniła mi w uszach.
Upadła, przyciskając moje małe ciało do piersi.
Gdy uderzyliśmy o ziemię, obraz znowu mi się zamazał.
Potem siedziałem w ruinach mojej wioski obok zwłok moich rodziców i płakałem.
Wtedy ktoś wyciągnął do mnie rękę, a ja pociągnęłam nosem, a moje łzy opadły, gdy spojrzałam na twarz młodego nastoletniego chłopca, który miał smutny uśmiech na twarzy.
„Chodź ze mną” – powiedział głosem kojącym jak anioły. "Zaopiekuję się Tobą."
Obudziłem się gwałtownie, siedząc prosto i ciężko oddychając.
Byłem zdezorientowany moim otoczeniem. Leżałam w łóżku, w pokoju, w którym znajdowała się tylko szafa, komoda i jedyne, duże okno, przez które wpadało światło księżyca.
"Śpij dobrze?" Zagruchał męski głos.
Odwróciłam się twarzą do niego, odskakując od głosu, który zrzucał ze mnie koce.
Mężczyzna siedział ze skrzyżowanymi nogami na ozdobnym krześle z lekkim uśmiechem tańczącym na ustach. Ciemne włosy i oczy z mocną szczęką spoczywającą tuż nad czarną maską, którą naciągnął na szyję.
"Kim jesteś?" – zapytałam szybko, czując nagłą potrzebę ucieczki. Było w nim coś dziwnego, nienaturalnego i to mnie przerażało.
Mężczyzna wstał, prostując kołnierzyk i zdejmując maskę.
„Nazywam się Raizo i to jest moja świątynia” – powiedział z uśmiechem. – Jak masz na imię, kochanie?
Spojrzałam na niego podejrzliwie, zanim odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie.
„Powiedziałeś, że to TWOJA świątynia?”
Zmarszczył lekko brwi, po czym ponownie się uśmiechnął.
„Tak, to moja świątynia, widzisz, jestem bogiem”.
Zmarszczyłam brwi myśląc o tym. Oczywiście wiedziałam, że istnieją bogowie, którzy przechadzają się wśród ludzi, ale nigdy nie myślałam, że znajdę się w ich obecności.
„Jesteś BOGIEM?” Spojrzałam na niego od góry do dołu, badając go i zdając sobie sprawę, że od niechcenia się do mnie zbliża, więc cofnęłam się o krok. – Bóg czego?
Na to uśmiechnął się jeszcze bardziej, ale nie odpowiedział. „Ja też jestem królem”.
Zaczęłam się niepokoić, gdy był coraz bliżej, a ja się cofałam. – Król czego? Powiedziałam szybko, gdy moje plecy uderzyły w ścianę.
Potrząsnął głową, zatrzymując się tuż przede mną i delikatnie biorąc moje dłonie w swoje.
– Po pierwsze – powiedział. – Zanim powiem ci te rzeczy, chciałbym poznać twoje imię, mała damo.
Zadrżałam lekko, mając nadzieję, że uda mi się uciec, wtopić się w ścianę, czy coś.
„OK, w porządku. Nazywam się Bliźnięta”. Powiedziałem biorąc oddech.
Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, a on uniósł moje dłonie do swoich ust i delikatnie je pocałował. „Miło cię poznać, Bliźnięta”.
Natychmiast odsunęłam ręce i schowałam je za plecami, prostując swoją postawę i wypinając klatkę piersiową, starając się wyglądać na pewnego siebie i nieostraszonego, mimo że był ode mnie co najmniej sześć cali wyższy.
„Odpowiedziałem na twoje pytanie, teraz odpowiedz na moje”.
Zaśmiał się, widząc, że próbuję być odważny. – Jesteś zadziorny, prawda. Wykrzywił usta w szczerym uśmiechu, ukazując dwa ostre kły pomiędzy zwykłymi zębami.
„Jestem królem wampirów… kochanie.”
Ledwo odważyłam się oddychać, ale starałam się zachować spokój. „Więc... czego jesteś bogiem?”
W tym momencie nie byłem pewien, czy chcę wiedzieć, ale mimo to zapytałem.
Jednak zamiast odpowiedzieć, roześmiał się i podszedł bliżej, przyciskając się do mnie i szepcząc mi do ucha bardzo delikatnie, trzymając dłonie w mojej talii. – Nie sądzę, że jesteś jeszcze gotowy, żeby to wiedzieć.
Potem odsunął się w chwili, gdy próbowałam go odepchnąć. Wyglądał na lekko zdezorientowanego, że go odrzuciłam.
To, że był tak blisko mnie, wstrząsnęło mną. Na wpół przerażona i, co prawda, na wpół podekscytowana jego działaniami, wzdrygnęłam się i skrzyżowałam ramiona, marszcząc brwi. – Co masz na myśli, mówiąc, że nie jestem jeszcze gotowy, żeby wiedzieć?
"To nic." Powiedział pusto, patrząc na mnie w dziwny sposób. Jakby coś było ze mną nie tak.
„Nadal jesteś cały we krwi, w szafie jest dla ciebie ubranie na zmianę”. Mówił cicho, a jego dziwne poczucie pewności nagle wyparowało. Odwrócił się ode mnie i przeszedł przez pokój, otwierając drzwi i wychodząc z pokoju. Zostawiając mnie oszołomionego samego siebie.
Zaraz po przebraniu wyszłam z pokoju. Ze świątyni nie było jak uciec z tego pomieszczenia, gdyż znajdowało się ono na wysokości pięciu pięter, a ściany były śliskie od deszczu.
Poza tym było jeszcze ciemno, a nocą w lesie było niebezpiecznie.
Samotnie spacerowałem po korytarzach, oglądając wystawną świątynię.
Moje nowe ubrania, prosta biała, zwiewna koszula i ciemne dżinsy były przyjemne i byłam pewna, że nigdy nie nosiłam czegoś tak drogiego.
– Jak do cholery mam się stąd wydostać? - mruknęłam cicho do siebie.
Nagle za mną rozległ się głos, równie cichy.
– Dlaczego tak bardzo chcesz wyjechać?
Skuliłem się i przestałem powoli iść, odwracając się do Raizo, który patrzył na mnie z ciekawością.
„B-ponieważ” – wyjąkałem. – Dlaczego miałbym tu zostać?
„Dlaczego nie miałbyś tego zrobić? Gdzie jeszcze musisz iść?”
Myślałam o jego słowach. Miał rację.
Byłem poszukiwany w siedmiu różnych stanach i dwóch lub więcej krajach za kradzież.
Byłem niski.
Byłem niczym.
Nie miałem dokąd pójść.
I on o tym wiedział.
Ostrożnie wziął mnie za rękę i uśmiechnął się do mnie.
„Nie miałbym nic przeciwko temu towarzystwu, jest tu samotnie, tylko z mnichami i mną”.
Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi.
– Zostanę… na noc. Tylko na jedną noc, zanim się zdecyduję.
Na to uśmiechnął się, szczerze, i lekko ścisnął moją dłoń.
„Jak sobie życzysz Bliźnięta.”
Po całkowitym oprowadzeniu mnie po świątyni Raizo nalegał, abym pozwolił mu przygotować dla mnie obiad, a ja, czując się raczej głodny, nie odmówiłem.
Usiadłem na stole i rozglądałem się, podczas gdy Raizo przygotowywał jakiegoś kurczaka.
Zegar na ścianie powiedział mi, że jest północ, więc ziewnąłem, przeciągając ramiona.
– Nie jesteś zmęczony? Zapytałam, odgarniając włosy z twarzy.
Ledwie na mnie spojrzał i wzruszył ramionami. „Nie, nie jestem zmęczony, nie śpię”.
Nic więcej nie powiedziałam i tylko patrzyłam, jak gotuje.
Zmienił ubranie, teraz miał na sobie zwykły czarny podkoszulek, który ukazywał jego muskularne ramiona i coś, co wyglądało na spodnie do jogi czy coś. Był to strój znacznie mniej onieśmielający niż jego poprzednie ubranie z ciemnej skóry, które pierwotnie nosił.
Zauważył, że mu się przyglądam, i ponownie na mnie spojrzał.
Uświadomiłem sobie, że się na mnie gapiłem, i szybko odwróciłem wzrok, udając, że jestem bardzo zaintrygowany stołem, przy którym siedziałem.
Słyszałem, jak chichotał, zanim zapytał: „Jak twoje obrażenia?”
W roztargnieniu sięgnąłem do góry i dotknąłem szyi w miejscu rozcięcia, żeby poczuć, że krew zaschła i stwardniała, tworząc warstwę ochronną.
„Um, wszystko w porządku. Szczerze mówiąc, zapomniałem o tym”. Powiedziałem wzruszając ramionami.
Odłożył przybory kuchenne, których używał i podszedł do mnie.
Przyglądałam mu się ze zmęczeniem, nie mogąc stwierdzić, czy jego działania były groźne. Posłał mi uspokajający uśmiech i delikatnie uniósł mój podbródek jednym palcem, aby spojrzeć na rozcięcie.
„Próbowałem cię uleczyć… to znaczy magią, ale z jakiegoś powodu nie zadziałało”. Odsunął rękę od mojej twarzy i spojrzał na mnie oczami pełnymi ciekawości.
Nie mogąc spojrzeć mu w oczy, wpatrzyłam się w odległy punkt na stole i tylko wzruszyłam ramionami.
„Dlaczego nie mogłem cię uzdrowić?” Zapytał, delikatnie przesuwając palcem po mojej twarzy.
"Nie wiem." Wymamrotałam i odchyliłam głowę od dotyku jego dłoni.
Wyglądał na zamyślonego, kiedy po raz ostatni spojrzał na mnie, a potem odwrócił się i wrócił do gotowania.
Wszedłem do pokoju, w którym Raizo pierwotnie mnie trzymał, około kwadrans po pierwszej w nocy, po zjedzeniu dobrego posiłku, podczas którego Raizo przez cały czas tylko mnie obserwował.
Ziewając i nie mogąc utrzymać otwartych oczu, opadłem na łóżko, patrząc na sufit. Świat zdawał się wirować, a ja zapadłam w sen...
Znajdowałem się w alejce skulony pod kocem gazety. Byłem już starszy, miałem około sześciu, siedmiu lat.
Moje ubranie było poszarpane i brudne, a włosy porozrzucane.
Chłopiec, chłopiec, który uratował mnie, gdy zmarli moi rodzice, Saxon podszedł do mnie, wyciągnął gazetę i chwycił mnie za ramię, ciągnąc mnie na nogi.
„Chodźmy, już czas”. – powiedziała Saxon, warcząc.
Zaczęłam płakać, a łzy spływały po brudzie na mojej twarzy i zostawiały małe ślady. „Dlaczego bracie? Dlaczego!” Płakałam próbując się od niego uwolnić.
- Mówiłem ci, że nie jestem twoim bratem! Warknął wyrzucając mnie z alejki tylko po to, żebym mógł zostać zgarnięty przez starszego mężczyznę o ciemnej skórze, woźnicę niewolników.
Starszy mężczyzna wrzucił mnie na tył wózka zbudowanego jak klatka, na którym znajdowały się inne dzieci w różnym wieku, podczas gdy inny mężczyzna wręczył Saxon sakiewkę monet.
Potrząsałem kratami, histerycznie płacząc. „Dlaczego?! Co zrobiłem źle! Proszę! Dlaczego?!”
Saxon podniósł wzrok znad monet. Prosto na mnie i smutek pojawił się na jego twarzy. „Przepraszam…” powiedział, a potem świat pogrążył się w ciemności i przenikliwym chłodem.
Obudziłem się, leżąc płasko na plecach i patrząc w sufit, bez koców, którymi mógłbym się przykryć.
Saxon... To imię odbijało się echem w mojej głowie. Uratował mnie tylko po to, by sprzedać mnie w niewolę, kiedy okazało się, że trudno mnie nakarmić. Teraz oczywiście zrozumiałem. Czasy były desperackie. Musiał to zrobić, w przeciwnym razie oboje byśmy zginęli.
Moje myśli przerwało głośne wycie za oknem.
Spojrzałem w tamtą stronę, słabe światło wpadało przez zasłony i zdałem sobie sprawę, że jest mi bardzo zimno.
Zsunęłam stopy z łóżka i podeszłam do okna, odsłaniając zasłony i zobaczyłam, jak na zewnątrz szaleje straszliwa burza śnieżna, a moje serce zamarło.
Nie ma mowy, żebym wyszedł i w to wszedł.
A jednak... część mnie była zadowolona, że tak się stało. I nie byłem pewien dlaczego.
Szedłem korytarzami, drżąc, gdy na zewnątrz wył wiatr.
Poczułam się samotna i zimna.
Kiedy moje bose stopy szły korytarzem, zacząłem się martwić.
Co by było, gdyby Raizo odszedł?
Moje zmartwienia szybko rozwiały się, gdy natknąłem się na drzwi, przez które wpadało światło.
Westchnęłam z ulgą i położyłam rękę na drzwiach, wahając się, zanim je otworzyłam.
Kiedy drzwi były otwarte, poczułam się, jakby nagle zalało mnie lato.
Stałem teraz w pięknie oświetlonej i przyjemnie ciepłej łaźni.
Kilku mnichów błąkało się, przenosząc ręczniki i tym podobne.
Podszedłem do jednego ostrożnie zamykając za sobą drzwi.
„Ummmm, przepraszam, widziałeś Raizo?”
Mnich skinął głową i wskazał na rzecz przypominającą stragan, za którą była zaciągnięta zasłona.
"Dzięki." Powiedziałem grzecznie i podszedłem.
Nie byłam pewna, dlaczego tak naprawdę go szukałam. Chyba po prostu nie chciałam być sama.
Wzięłam oddech, odsuwając zasłonę i wchodząc do środka.
„Rai... och.” Zacząłem wypowiadać jego imię, ale przerwałem, gdy zobaczyłem widok przede mną.
W podłogę wbudowano elegancko zaprojektowaną wannę z hydromasażem, a Raizo stał obok niej, owinięty jedynie ręcznikiem w pasie.
„Bardzo przepraszam, nie chciałem tak wpadać, po prostu uh…” Szybko odwróciłem głowę w stronę ściany, a moja twarz zaczerwieniła się i zaczerwieniła.
Raizo był lekko zaskoczony, ale zachichotał. „Wszystko w porządku, Bliźnięta”. Powiedziawszy to, wrócił do wanny i wchodząc do niej, upuścił ręcznik. – Jeśli chcesz, możesz do mnie dołączyć.
Wpatrywałam się w sufit intensywnie szukając słów. „Nie, to znaczy… nie chcę przeszkadzać…”
Przerwał mi, podnosząc rękę. „Nie przeszkadzasz mi, byłbym zadowolony w towarzystwie. Pod warunkiem, że nie czujesz się niekomfortowo”.
Spojrzałem na niego na sekundę. Stał tyłem do mnie i był całkowicie zanurzony w wodzie, z wyjątkiem klatki piersiowej i reszty górnej części ciała.
– Nie czuję się niekomfortowo. Powiedziałem niepewnie, moja twarz była czerwona jak burak. Na szczęście nie mógł tego zobaczyć.
– No cóż, bardzo proszę. Powiedział wskazując na wodę.
Mamrocząc do siebie, zdjęłam koszulkę i dżinsy, zostawiając mnie w staniku i bieliźnie, po czym ostrożnie podeszłam do krawędzi wanny.
Odwrócił głowę, żeby na mnie spojrzeć. Widziałem, że patrzy na mnie tak, jak drapieżnik patrzy na swoją ofiarę.
Starałam się na niego nie patrzeć i zanurkowałam do wody, zatapiając się, by ukryć swoje ciało.
Kiedy podniosłam głowę z powrotem na powierzchnię, nie patrzył już na mnie, zamiast tego miał zamknięte oczy i odchyloną głowę do tyłu, ciesząc się wodą.
Zostałam tam, gdzie byłam i patrzyłam na niego przez długi czas, aż uświadomiłam sobie, że znowu się na niego patrzę, więc odwróciłam wzrok, płynąc do krawędzi wanny z hydromasażem, gdzie było wbudowane siedzenie.
Siedzieliśmy tak w ciszy dłuższą chwilę, zanim zaczął mówić.
– Dlaczego jesteś mną taki zmęczony? Zapytał cicho i ponownie otworzył oczy, żeby na mnie spojrzeć.
- Nie musisz się bać, nie zrobię ci krzywdy, wiesz o tym.
Spojrzałam na niego, napotykając jego wzrok. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, poczułam, jak coś się we mnie porusza. Dziwne, drżące uczucie, którego tak naprawdę nie czułem wcześniej. Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok zawstydzona i mamrocząc. – Nie boję się ciebie, Raizo.
„Nawet jeśli jestem bogiem? A wampirem?”
Zawahałem się. Dziwnie było myśleć o nim jako o kimś tak potężnym, jakim oczywiście był. Dziwnie myśleć, że ktoś tak potężny jak on byłby w mojej obecności.
– Wiesz… – powiedziałem w końcu. – Nigdy mi nie powiedziałeś, czego jesteś bogiem.
Teraz nadeszła jego kolej, aby się zawahać i zmarszczył brwi w zamyśleniu.
„No cóż, widzisz, że jestem bogiem miłości i przyjemności”.
Spojrzał na mnie, żeby zobaczyć moją reakcję, jakby był niepewny.
Szczerze mówiąc, nie byłem zaskoczony sposobem, w jaki się zachowywał i mówił.
Gdyby był bogiem czegokolwiek innego, byłbym zaskoczony.
"Ciekawy." Powiedziałem po prostu.
Przekrzywił głowę, ponownie odwracając ode mnie wzrok.
„Jesteś zupełnie inny... Nie rozumiem. Zwykle potrafię…” Przerwał i zacisnął usta.
– Zwykle możesz co? Zapytałem, odprężając się trochę. Teraz wydawało się to bardziej swobodne. Teraz, gdy wydawał się niepewny.
„Zazwyczaj łatwo jest... cóż, uwodzić kobiety za pomocą magicznej perswazji i szczerze mówiąc, próbowałem tego na tobie niezliczoną ilość razy, ale nic”. Powiedział z westchnieniem i spojrzał na mnie przepraszająco.
Byłem trochę zaskoczony tym stwierdzeniem, ale tylko westchnąłem, zanurzając się głębiej w wodę tak, że tylko moja głowa wystawała ponad wodę.
„Jestem odporny na magię... jakąkolwiek jej formę.” Powiedziałam smutnym tonem.
"Słucham." Powiedział zakładając ręce na piersi.
Spojrzałam na niego, po czym wzruszyłam ramionami. „Mój… brat sprzedał mnie w niewolę, gdy miałem pięć lat, po śmierci moich rodziców. Zostałem kupiony na aukcji przez mistrza świątyni Klanu Krwi, ponieważ wyczuwał moje zdolności… moja krew jest bardzo cenna i ma wiele różne właściwości. Więc trzymał mnie, żeby mnie wyssać... żeby sprzedać moją krew.
Pojedyncza łza spadła, którą szybko otarłem.
„Mój brat mnie uratował, ale… zginął w trakcie”.
Raizo spojrzał na mnie poważnym, ale i łagodnym spojrzeniem. – Ze mną jesteś bezpieczny. Powiedział. – Jeśli zdecydujesz się zostać.
Powoli skinąłem głową, nie spuszczając wzroku z wody.
Uśmiechnął się i zanim się zorientowałem, był już przy mnie i objął mnie ramionami.
Cała moja twarz zrobiła się czerwona, gdy przypomniałam sobie, że był zupełnie nagi, a ja byłam tylko w bieliźnie i staniku.
„Um… Raizo, co robisz?”
– Pocieszam cię. Odpowiedział z niemal dziecięcym chichotem, przyciągając mnie bliżej, tak że moje ciało przylegało do jego, a jego głowa spoczywała na mojej.
„Ale Raizo, jesteś…”
„Jestem co? Nagi? Nie musisz się wstydzić przy mnie Bliźnięta”.
Na te słowa moja twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, miałam wrażenie, że zaraz się spalę.
"Tak ale..."
Raizo przerwał mi, odsuwając się lekko i kładąc palec na moich ustach, mówiąc cicho: „Ćśś, brak słów, kochanie”.
Spojrzałam na niego oszołomiona i poczułam się mniejsza i bardziej zawstydzona niż kiedykolwiek w życiu. Więc po prostu skinąłem głową.
Potem pochylił się, ujął moją twarz i przyłożył swoje usta do moich, wciągając mnie w głęboki pocałunek.
Nie wiem, jak długo trwał pocałunek, minuty? Godziny? Lata? Miałem wrażenie, że na zawsze.
Słodko na zawsze.
Na zawsze, w której chciałam zostać, tam z nim.
Ale w końcu pocałunek się skończył i puścił moją twarz, odsuwając się ode mnie i z powrotem zsuwając dłonie na moją talię.
– Chodź ze mną do mojego pokoju. Szepnął do mnie, przesuwając dłonie w dół, aby objąć mój tyłeczek.
Wzdrygnąłem się. Szczęśliwe dreszcze, które spłynęły po moim kręgosłupie i przeszły przez całe ciało.
Powoli skinęłam głową, wytrzymując jego spojrzenie, walcząc z chęcią przygryzienia wargi.
Gdy tylko skinąłem głową, podniósł mnie za pośladki i instynktownie owinąłem ramiona wokół jego szyi, a nogi wokół jego talii.
Poczułam jego rosnącą erekcję napierającą na moje krocze, co wywołało u mnie przyjemniejsze dreszcze.
Wydał figlarny pomruk i zaczął składać małe pocałunki na mojej szyi i klatce piersiowej, gdy świat wokół mnie się zamazał i nagle znalazłem się z Raizo w dużym i zdumiewająco pięknym pokoju.
"Co?" Rozejrzałem się zdezorientowany, a Raizo się roześmiał.
„Przepraszam, musiałem użyć teleportacji. Nie chciałem już dłużej czekać.” Raizo powiedział, po czym polizał długo moją szyję i powoli aż do ust, które następnie prześledził językiem.
"Rozumiem." Zachichotałam, gdy polizał moje usta.
Kiedy mówiłem, wykorzystał okazję i delikatnie wsunął język do moich ust, całując mnie głęboko.
Trzymałam go mocno za tył głowy, nie chcąc, żeby to się skończyło.
Poczułam, jak jego usta wyginają się w uśmiechu, zanim odsunął twarz od mojej i delikatnie rzucił mnie z powrotem na łóżko, podczas gdy sam stał u jego stóp.
Leżałam tam, gdy przeszły mnie przyjemne dreszcze.
Przyglądał mi się przez chwilę, przechylając głowę, po czym uśmiechnął się do mnie złośliwie, pstrykając palcami.
Kiedy to zrobił, nagle moja bielizna i stanik zniknęły i nagle stałam się przed nim zupełnie naga.
"O Boże." Jęknął oblizując usta.
Zarumieniłam się mocno. Bycie studiowanym w taki sposób, w jaki on mnie obserwował, gdy tam leżałam, było niezwykle ekscytujące i w tym momencie byłam bardzo, bardzo podniecona.
– Założę się, że nigdy wcześniej nie ssałeś kutasa boga. Powiedział z nieśmiałym uśmiechem.
„N-nie.” – wyjąkałam, zerkając na jego już w pełni wyprostowanego penisa, ale starając się nie gapić.
– Cóż… możesz, jeśli chcesz. Powiedział niemal nieśmiało, wciąż uważnie mi się przyglądając. Dbając o każdy szczegół.
Skinąłem głową i usiadłem, przesuwając się na skraj łóżka przed nim.
Jego penis był tuż przede mną, a ja, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiłam, nie byłam do końca pewna, co robić.
Spojrzałam w górę na niego, a nie na moją wargę. „Nigdy wcześniej tego nie robiłem…” Powiedziałem martwiąc się, jak zareaguje.
„Hmm, w porządku, po prostu patrz prosto na mnie i wkładaj tego fiuta do ust”. Powiedział patrząc na mnie z rozpaczliwym głodem w oczach.
Ponownie skinąłem głową i zrobiłem, co powiedział, cały czas na niego patrząc, owinąłem usta wokół głowy i stopniowo brałem go do ust, aż nie mogłem już tego znieść.
Już przy pierwszym dotknięciu moich ust wokół jego penisa wydał z siebie cichy jęk, pozornie będący świetną zabawą dla dotyku moich ust.
Nie trwało długo, zanim zacząłem ssać i lizać jego penisa w górę i w dół jak profesjonalista. Dokuczanie mu i sprawianie mu przyjemności.
– Założę się, że jesteś bardzo mokry. Jęknął, chwytając mnie za tył głowy i wpychając więcej swojego penisa do moich ust.
Jedyne, co mogłam zrobić, to jęknąć w odpowiedzi, moje usta były pełne jego penisa.
Puścił tył mojej głowy, a ja odsunęłam się od niego.
„Wchodź na czworakach”. Powiedział niemal żądając, ale z nutą błagania. "Potrzebuję Cię teraz."
– Tak, Raizo. Powiedziałem i przygryzłem wargę, przewracając się i stając na czworakach.
Wczołgał się na łóżko za mną i bez ostrzeżenia mocno klepnął mnie w tyłek, przez co lekko krzyknęłam, a potem zachichotałam.
"Wiem, że tego chcesz." Powiedział z warknięciem, chwytając mnie za biodra i ustawiając swojego penisa przy wejściu do mojej mokrej mokrej cipki.
Pokiwałam energicznie głową, nadal przygryzając wargę. – Tak, bardzo tego chcę.
„No cóż, proszę.” Złapał mnie za biodra i przyciągnął z powrotem do siebie, jednocześnie pchając do przodu, powodując mocne uderzenie we mnie.
Wydałam z siebie cichy krzyk, gdy siła rozerwała moją błonę dziewiczą.
„O mój Boże, jesteś ciasny”. Jęknął, zaczynając powoli wchodzić i wychodzić ze mnie.
Na początku było to trochę bolesne, ale stawało się coraz mniej, gdy wchodził i wychodził ze mnie w stałym rytmie.
Powoli lizał moje plecy, zaczynając przyspieszać.
Moja wilgoć ściekała po moich udach, pokrywając jego penisa, podczas gdy on jęczał.
Moje małe krzyki i jęki wkrótce zamieniły się w jęki przyjemności, gdy mnie pieprzył.
Poczułam, jak z każdym uderzeniem wchodzi głębiej we mnie i zaczął mocniej. I trudniej. Aż zaczął mnie walić tak mocno, że moje piersi podskakiwały pode mną, a ja jęczałam głośniej, błagając, żeby pozwolił mi dojść.
Kilka razy uderzył mnie w tyłek, kiedy mnie pieprzył. Upewniając się, że wejdziesz mocno i głęboko we mnie.
„Kurwa, dojdę”. Jęknął, a ja poczułam, jak jego uścisk wzmocnił się na moich bokach.
„O Boże, tak, Raizo, spuść się we mnie”. Na wpół jęknęłam, na wpół dyszałam.
Sięgnął w dół i położył dłoń na mojej łechtaczce, pocierając ją mocno.
Ta akcja wyrzuciła mnie na brzeg i przeszyła mnie elektryczna laska. Krzyknęłam, gdy fala ogromnej przyjemności przepłynęła przeze mnie, powodując, że moje biodra się podkręciły, a po udach spłynęła jeszcze więcej gorącej wilgoci.
Raizo jęknął, mój orgazm wywołał jego własny i nagle poczułam, jak jego gorąca, ciepła sperma mnie wypełnia, mieszając się z moją.
Zwolnił pchnięcia aż do zatrzymania. Wystrzeliwuję całą spermę, jaką miał do zaoferowania głęboko we mnie.
„O mój Boże, to było niesamowite”. Jęknęłam, czując, że jestem gotowa upaść.
Raizo zachichotał, powoli wysuwając się ze mnie.
– Jesteś taki mokry. Powiedział, gładząc moje uda, jego kutas był wciąż wyprostowany. – Połóż się na plecach, żebym mógł cię umyć.
„Mhm.” Jęknęłam i szczęśliwie się zgodziłam, przewracając się na plecy i rozkładając nogi.
Natychmiast włożył głowę między moje nogi i zaczął lizać i ssać jego, a ja doszłam do mojej cipki.
Zachichotałem, a każde lizanie wysyłało przeze mnie fale przyjemności.
Wkrótce skończył, zliżąc do ostatniego kawałka i wsunął się w górę, kładąc się na mnie i głaszcząc moje piersi, patrząc na mnie z powagą, po czym pocałował mnie w szyję i szepnął mi do ucha: „Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją królową?”
Na moją twarz wkradł się uśmiech, a ja cicho odszepnęłam.
„Tak, będę twoją królową”.