Moc eteryczna ściga dusze do morza, morze wypluwa je na próg ziemi, ziemia w światło jasnego słońca, a słońce rzuca je w wirujący eter.
- Empedokles z Akragas (V wiek p.n.e.)
Pierwszą rzeczą, jaką zauważyłeś w Claudii, było to, że była piękna. Miała wyrafinowaną, wyrafinowaną urodę, aw jej sercu leżała wrodzona ziemistość i surowa niezależność, która z pewnością wywodziła się z jej sycylijskich przodków. Jej ciemnobrązowe oczy i długie, falujące czarne włosy lśniły w jasnym świetle poranka. Uśmiech igrał na jej pełnych ustach, wargach zabarwionych na głęboką czerwień, prawie na granicy czerni; jak słodka, dojrzała morwa. Odwróciła się, gdy niski, łysiejący mężczyzna przed nią otarł czoło chusteczką, a potem spojrzał na cudowną letnią scenę przed nią. Była to obfita, zielona scena, jaką tylko Morze Śródziemne mogło ją namalować.
„Tu jest po prostu tak pięknie, a to wszystko jest moje? Nie mogę w to uwierzyć.
– Tak, seniorina, jak już mówiłem, twoja babcia zostawiła ci ten dom i całą jego ziemię. Byłeś jej jedynym żyjącym krewnym, jak sądzę.
Claudia spojrzała głęboko w oczy mężczyzny. Nie była z natury nieufna, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, że wątpiła, czy jedna osoba może mieć tyle szczęścia tak szybko i tak niespodziewanie bez jakiegoś haczyka.
– Jutro przyniosę papierkową robotę. Wystarczy podpisać kilka dokumentów. Akty własności domu będą w dokumentach twojej nony, ale teraz zostawię cię, abyś się zadomowił. Masz mój numer telefonu komórkowego. Zadzwoń do mojego biura, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Moja sekretarka Angelina zawsze tam jest.
Uśmiechnął się oficjalnym uśmiechem i ponownie otarł lśniące czoło; wkładając zniszczony kapelusz panama i kłaniając się przed nią z czcią; jakby odwiedzała rodzinę królewską.
„Dziękuję signorowi Agostinelli, grazi mille”.
Pomachała, gdy Agostinelli wsiadł do swojego starego zielonego fiata i powoli wjechał na żwirowy podjazd, by zniknąć między wysokimi kamiennymi filarami bramy. Kiedy odszedł, odwróciła się, by spojrzeć za siebie na dom; dom, który był teraz jej.
To było eleganckie; biały, dwupiętrowy, kamienny budynek, datowany, jak poinformował ją Agostinelli, na lata osiemdziesiąte XIX wieku. W jego architekturze można było dostrzec subtelne wpływy mauretańskie, weneckie, średniowieczne i klasyczne, które połączyły się, tworząc przyjemną wizualnie i egzotyczną całość. Dom wznosił się na skalistym klifie przed małą zatoką, która otaczała wodę o przejrzystości klejnotów. Klif nie był zbyt wysoki, ale wystarczająco wysoki, by zapewnić wspaniały widok i umożliwić wycięcie kamiennych schodów prowadzących w dół na malutką, kamienistą plażę. Kiedy Claudia stała jeszcze tego samego dnia na samym skraju urwiska; czuła się, jakby mogła trzymać całą zatokę w dłoni jak cenną pamiątkę; jak rzeczywiście było. Jeśli zatoka miała nazwę, to była jej nieznana, ale znajdowała się zaledwie pięć kilometrów na północ; na zachód wzdłuż wybrzeża leżało miasto Agrigento lub Girgenti; jak to było nadal wymawiane w lokalnym dialekcie sycylijskim, pomimo oficjalnych wysiłków od czasów Mussoliniego, aby zitalizować nazwę. Agrigento; starożytny grecki Akragas był znacznie starszy niż Il Duce, znacznie starszy niż Rzym. Słyszała o jego dekadenckim uroku, nocnym życiu i bogactwie archeologicznych cudów. Ale to wszystko musiało poczekać; dom babki Claudii, Eleanory, był sam w sobie, cały świat czekający na odkrycie.
************************************************** *****
Prawdą jest, że wszystkie nowe mieszkania wydają się zimne i dziwne, aż w końcu; przyzwyczajamy się do nich i do szczególnej osobowości, którą emanują. Tak więc przez kilka dni Claudia czuła się jak intruz w swoim nowym domu. Dom wciąż był pełen rzeczy jej babki. Było ich wprawdzie niewiele, ale każdy wydawał się integralną częścią osoby, która była Eleanorą Incarnatą. Oprócz mebli i kilku obrazów znajdowała się tam bogata kolekcja afrykańskich masek i postaci plemiennych. Niektóre z nich wydawały się Claudii uderzające i piękne i odwoływały się do jej miłości do egzotyki i dziwności; inne uważała za zbyt obce i niepokojące. Te starannie spakowała, zamierzając przechowywać je w piwnicy.
Większość prywatnych dokumentów jej babci była po włosku i wydawała się mało ważna, ale po znalezieniu aktów własności domu odkryła, że ma on nazwę; Tintamare
„Ach, kolory morza…”
Kilkakrotnie wymówiła to na głos, po czym w przypływie spontanicznej teatralności oświadczyła:
“Io sono la padrona di Tintamare!” - Jestem kochanką Tintamare.
Zaśmiała się; jej wymowa wciąż była żałosna i szybko wzbudziła spojrzenia, kiedy poszła na zakupy do Agrigento. Wypróbowała kilka fraz na głos;
„Io sono la padrona di casa”.
„Io sono una donna del tempo libero. - Jestem damą wolnego czasu.
„Dobro, że to brzmi tak zadowolonego”.
„Io sono un brunet.”
„Io sono una gentildonna”.
Potem, jakby było to wzmocnione echo jej własnego głosu, w myślach usłyszała to zdanie;
“Vi sono una bella donna.” - Jesteś piękną kobietą.
Zaskoczona obróciła się instynktownie, ale oczywiście była sama, bez towarzystwa nawet morskiej bryzy. W domu panowała cisza i nawet hałaśliwe cykady wydawały się dawkować choć raz w leniwym upale południa. Wyrzucała sobie, że jest nerwowa.
"Czas na lunch."
W następnych tygodniach dokładnie zbadała dom; próbując doświadczyć każdego nastroju i niuansu, czasami pozostając do świtu, aby złapać grę światła, gdy słońce wschodziło nad zatoką i wchodziło przez wysokie okna na wyższych piętrach. Promienie słoneczne dobrze oświetlały pokoje i napełniały je radosną radością, którą rzadko odczuwała w innych domach. W nocy słuchała nocnych dźwięków domu i piła w jego głębokich, ponurych cieniach. Kilka cech domu szczególnie ją ucieszyło; Miała piękne mozaikowe podłogi, wykonane z misternie inkrustowanego marmuru w wielu odcieniach. Według sposobu myślenia Claudii odzwierciedlały one żywe kolory Morza Śródziemnego, a każdy pokój był wyspą na tym ponadczasowym morzu. Było kilka sypialni i przestronna, dobrze wyposażona rustykalna kuchnia. Wokół całego domu, obok sztuki afrykańskiej, znajdowały się fragmenty kolekcji ceramiki Bitossi Eleanory. Stylowe projekty, ręcznie robione w intensywnych kolorach, te artefakty z lat 70. natychmiast zdobyły sobie miejsce w szanowaniu Claudii.
Na szczycie spiralnych schodów długi korytarz prowadził do głównej sypialni, a następnie do półokrągłej przestrzeni, która, jak oceniła Claudia, zajmowała połowę najwyższego piętra. Oto oranżeria jej babki; jej pokój muzyczny. Wyobrażała sobie babcię, która kiedyś gościła tu kilku wybranych przyjaciół, ale czuła też, że może jej muzyka może być formą prywatnego relaksu.
Na jednej, skądinąd pustej, ścianie wisiało kwadratowe płótno w ciężkiej, ozdobnej ramie. Był to piękny obraz jej babci autorstwa nieznanej ręki. Jej własne podobieństwo do Eleanory było niezwykłe i zawsze było komentowane przez jej rodzinę, ale tutaj wydawał się głęboki smutek w oczach bólu, którego Claudia nie mogła pojąć. Najdziwniejsze w obrazie było jednak to, że nie był podpisany. Jakie to dziwne, pomyślała, że artysta, który tak zadbał o stworzenie idealnego wizerunku Eleanory, jakim była w młodości, powinien pominąć podpisanie swojego dzieła. Wyglądało to tak, jakby portret był drobiazgiem, oznaką uczucia, bez żadnych realnych ani trwałych konsekwencji. Pierwszej nocy w domu zdjęła obraz z dużym trudem i spojrzała na jego odwrocie w poszukiwaniu podpisu, monogramu lub urządzenia, ale nic nie było. Na ramie włożono panel z pozłacanego drewna, a na nim wyryto zagadkowe linie;
Oto jej zdjęcie, tak jak była:
Wydaje się, że warto się nad tym zastanawiać,
Jakby mój obraz w szkle
Powinienem zostać, kiedy mnie nie będzie.
Poniżej linii widniało imię Rossetti. Dantego Gabriela Rossettiego; znanym malarzem i poetą angielskiego bractwa prerafaelitów, ale jakie było ich znaczenie dla tego obrazu? To było kolejne z pytań, na które czuła rosnącą potrzebę znalezienia odpowiedzi.
We wnęce wzdłuż jednej ze ścian po drugiej stronie pokoju znajdowały się półki zastawione nutami. To było w większości wydrukowane i oprawione, ale niektóre z nich były rękopisami i wydawały się dość stare. Kiedy Agostinelli po raz pierwszy zabrał ją na wycieczkę po domu, Claudia zanotowała sobie w pamięci, żeby uporządkować muzykę i uporządkować ją. Jedną z niewielu rzeczy, które wiedziała o Eleanorze, było to, że muzyka była dla niej ważna i chociaż Claudia sama nie była muzycznie uzdolniona, kochała muzykę i podziwiała tych, którzy potrafili ją wykonywać.
Centralnym punktem oranżerii był duży i piękny klawesyn ręczny Eleanory, jej cembalo antico. Był to wyraźnie antyk o barokowym lub neoklasycznym charakterze i subtelnie rzeźbionej ornamentyce. Na wewnętrznej stronie pokrywy była namalowana scena pływających delfinów z muskularną męską postacią jadącą na jednym z nich. Scenę wieńczyło łacińskie motto w kapitelach ze stonowanego złota:
MUSICA DULCE LABORUM LEVAMEN.
Nie było wątpliwości, że instrument był cenny; Agostinelli zwrócił jej na to uwagę z szacunkiem i poinformował, że jest ubezpieczony osobno, nie wspominając o wysokości. Wyszukała w Google motto i stwierdziła, że oznacza ono: pocieszeniem w naszej pracy jest słodka muzyka.
„Żałuję, że nie poznałam cię lepiej”, szepnęła ze łzami w oku, delikatnie naciskając niektóre klawisze na dwóch klawiaturach; wytwarzając serię wysokich dźwięków, gdy struny zostały szarpnięte. Kiedy notatki ucichły, uświadomiła sobie obecność w pokoju za nią i odwróciła się instynktownie. Potem poczuła na ramieniu najdelikatniejszy ślad ciepłego oddechu i odwróciła się, by zobaczyć, jak zasłony poruszają się na morskiej bryzie. Westchnęła z ulgą; nigdy wcześniej nie mieszkała nad morzem i nadal nie znała zasad panujących w domu.
„Niemądry ja, nerwowy, nerwowy i tęskny. Timtamare ti amo”
****************************************
Jak Arion na grzbiecie delfina,
Widziałem, jak zaznajomił się z falami…
- Szekspir, Dwunasta Noc.
Claudia powoli i zmysłowo oblizała górną wargę, patrząc w oczy Carlo. Jej twarz była skupiona i poważna. W jej ciemnych oczach pojawiła się niepokojąca intensywność, która bardzo podkopała pewność jej podboju; bo taki był. To prawda, że bardzo się starał przyciągnąć jej uwagę; prosząc ją do tańca, kupując jej margarity i ulubiony Cointreau na lodzie. Szanował jej początkową powściągliwość, nie poddając się; przepuszczając godzinę, zanim ponownie do niej podejdzie i włączy zaklęcie. Jego powściągliwość była dla niej godna podziwu iw końcu postanowiła nagrodzić jego cierpliwą wytrwałość. Jej też schlebiał; nazywając ją deliziosa, bellissima, squisita i używając szeregu innych sycylijskich przymiotników, których prawie nie rozumiała. Śmiała się z tych superlatyw, a jego uwaga była coraz bardziej mile widziana. Kiedy opuścili Bar Empedocle w Agrigento, kilka głów odwróciło się i kilka par zazdrosnych oczu; zarówno mężczyźni, jak i kobiety, poszli za nimi.
Patrzyła teraz na niego chłodno, jak lwica oceniająca swoje zabójstwo. Carlo był ciemny, z długimi, kręconymi, chłopięcymi lokami i dołeczkiem w brodzie, zarośniętymi policzkami i delikatnym gardłem, które przypominały jej taką czy inną pracę Michała Anioła. Potrafił mówić tyle samo po angielsku, co ona po włosku. Ale kiedy leżeli nago wśród jej ogromnych białych poduszek, mając za sobą otwarte okno, a poza tym bezkresne, oświetlone księżycem morze, potrzeba komunikacji werbalnej stawała się coraz mniejsza. Zbliżyła się do niego i ponownie zwilżyła usta. Z jego perspektywy jej oczy były świetlistymi, nieziemskimi kulami, które bardziej należały do wysadzanego klejnotami nieba niż do jakiejkolwiek śmiertelnej kobiety. Jej piękność była tak niepokojąca, że przez chwilę jego umysł ścigał się, próbując znaleźć w niej jakiś złowieszczy motyw, coś, co miałoby pokazać, że jej intencje były inne niż się wydawało. Ale pozwolił sobie paść ofiarą tego uczucia tylko na chwilę; była przepiękna, rzadka i wzruszająca, kobieta w typie kobiety, w której ostrożność przeszła w abstrakcję, a logika straciła dominację.
Claudia przesunęła teraz wzrokiem po ciele Carlo. Był młodszy od niej, wysportowany, ale nie wysportowany, opalony, ale nie z ciężkiej pracy. W takim razie miłośnik plaży; lubiła to, a co najważniejsze, był jej ucztą, jej zabawką. Jego mięśnie napięły się teraz, gdy poruszał się zwinnie w jej kierunku i sięgnął, by odgarnąć jej włosy. Nosił pyszną wodę kolońską, której zapach sprawiał, że jej usta śliniły się, gdy ich usta się zamknęły. Wkrótce w ich ustach pojawiły się delikatne luksusy doznań, którymi oboje gorliwie delektowali się. W ciągu następnej godziny Claudia przygryzła wargi Carla i pocałowała jego zarośnięty podbródek. Jej język badał jego słodkie usta, sprawiając, że westchnął, a następnie wydał kilka ledwo słyszalnych inwokacji Madonna mia.
„To dobry katolik — pomyślała — dam mu coś do zabrania do konfesjonału”.
Ale Carlo nie uważał się za dobrego katolickiego chłopca; nie był też biernym uczestnikiem. Teraz, gdy ogarnęła go namiętność, pocałował ją z coraz większą intensywnością; delikatnie miażdżąc jej usta swoimi własnymi i trzymając jej głowę w szerokich dłoniach, aby zaspokoić pragnienie na jej ustach. Bardzo podobało jej się, że pozwolił mu przejąć dowodzenie, ale jej przywilejem było zainicjowanie zmian i przejście do następnego kursu.
Przeczesała jego klatkę piersiową paznokciami, powoli przesuwając dłoń w dół do jego brzucha i ud; łaskocząc każdego po kolei, aż poczuła, że drży. Do tej pory udawała, że ignoruje jego kutasa. Był długi i zwężający się, z luźną skórą na przodzie; tak jak lubiła. Zawsze porównywała drażnienie napletka do obierania soczyście dojrzałego owocu. Co więcej, był już twardy. Szybko stał się twardy na początku, kiedy się całowali. To ją ucieszyło, ale skupiła uwagę na jego pocałunkach, ignorując wszystko inne. Teraz była jej szansa, by go zaskoczyć. Złapała podstawę jego drzewca; obejmując jego jaja dłonią. Ścisnęła go i pompowała z przekonaniem; sprawiając, że westchnął i napiął się tak, że jego kutas stawał się coraz twardszy. Teraz ustami cofnęła jego napletek, odsłaniając pulchną, różową głowę. Wkrótce Carlo rytmicznie kołysał biodrami; delikatnie wbijając swojego kutasa w usta Claudii, gdy ta z rosnącym upodobaniem wbijała się w jego wałek. Skóra jego kutasa otarła się o wewnętrzną stronę jej policzków i przez czubek jej języka, przez podniebienie aż do progu gardła.
Claudia dawno temu nauczyła się nie krztuszyć się. Więc teraz, z długim, intensywnym spojrzeniem w ciemne oczy Carla, połknęła jego tyle, ile było; „Mingia!” była jego jedyną odpowiedzią. Uśmiechnęła się na tę łagodną nieprzyzwoitość; biorąc to za komplement i zabrałem się do poważnej sprawy uczynienia go tak twardym, jak to tylko możliwe. Przez cały czas czuła nawilżenie wewnętrznej głębi jej cipki i gromadzenie się jej soków. Spływały z każdym ruchem jej głowy iz każdym namiętnym oddechem, który brała. Jedną ręką rozchyliła usta i potarła wrażliwy wyrostek. Po kilku minutach Carlo zauważył to i delikatnie odsunął jej rękę. Powoli przyciągnął ją do siebie, a Claudia chętnie się podporządkowała; ustawiając się nad jego ustami. Teraz, gdy jej piersi przyciskały się do jego brzucha, wzięła garść kutasa i wsunęła go głęboko do swoich ciepłych ust. Poczuła jego silne dłonie masujące jej tyłek i rozchylające jej wargi cipki, by zanurzyć język głębiej w jej aksamitnych fałdach. Claudia zamknęła oczy i przygryzła wargi, gdy fala za falą przyjemności przechodziła przez jej ciało. Carlo przesunął dłonią po wewnętrznej stronie jej ud; znalezienie ich bezbłędnych i gładkich.
– Dea incomparabile – szepnął.
„Uczyniłam go poganinem” – pomyślała Claudia i zaczęła wściekle lizać i ssać; wywołując u Carla kolejne wybuchy „Madonna mia”.
Teraz jej długie włosy łaskotały jego jądra i ocierały się dziko o jego uda. Była zadowolona, że miał bardzo męską warstwę włosów na klatce piersiowej i nogach – od niechcenia przeczesanie palcami rozpiętych guzików jego koszuli było jednym z pierwszych kroków w uwiedzeniu go.
Gdy jej usta poruszały się coraz szybciej po jego sztywnym trzonie, poczuła duże krople śliny na jego skórze.
"Ślinię się." Pomyślała.
Chłopcy sprawiali, że śliniła się wcześniej, a teraz, z jędrnym ciałem Carla w ustach, jej dawni kochankowie przemknęli przez jej umysł. Niektórzy zatrzymywali się tam daleko, dłużej niż inni. Joshua pojawił się w jej umyśle; z gotowym uśmiechem, złocistą opalenizną i blond lokami. Pamiętała, jak surfował i mruczała, mocniej ocierając się cipką o usta Carla. Posmakowała jego pre-come i chciwie zlizała, wyobrażając sobie przez chwilę, że znowu cieszy się kutasem Joshuy. „Hej, surferze, stary…” To zdanie odbijało się echem w jej umyśle jak ostatni fragment poprzedniego życia lub ostatni promień słońca straconego lata.
Kutas Joshuy był cudem; nikt inny nie mógł się z nim równać ani jemu pod tym względem; piękny kutas na pięknym mężczyźnie. Stopniowo i niechętnie zniknął z jej wyobraźni, gdy poczuła fale przyjemności obmywające jej ciało. Carlo wcześnie odnalazł jej łechtaczkę, a teraz, z wyćwiczoną łatwością, wykorzystał wszystkie swoje umiejętności do drażnienia i lizania jej. Claudia westchnęła i zacisnęła zęby; jęknęła i poczuła mrowienie w ustach i pulsowanie ciała. Jeszcze kilka minut i powoli wypuściła wałek Carlo z jej ust. Była zaskoczona, jak niesamowicie mokry był teraz jego kutas i ile jej własnych soków zwilżyło jej cipkę.
„Hmmm, wykorzystajmy cały ten sok do Carlo”.
Uśmiechnął się pytająco.
„Pieprz mnie”.
Wskoczyła na plecy i położyła ręce na kolanach z rozłożonymi palcami. Powoli wsunęła ręce po wewnętrznej stronie ud; zmysłowo je pocierając. Kiedy dotarła do cipki, drażniąc się rozchyliła wargi sromowe i wygięła plecy w łuk. Carlo potrząsnął głową ze zdumienia. Nie potrzebował dalszej zachęty.
Jednym szybkim ruchem zanurzył głęboko w niej swojego lśniącego kutasa. Sapnęła, podziwiając jego pewność siebie i ekscytując się czystym uczuciem jego w niej. Teraz Carlo podparł się na niej, „Rozważny facet”, pomyślała, przesuwając z rozkoszą dłońmi po jego muskularnych bokach, potem do bioder i wreszcie do jego wyrzeźbionego tyłka.
Gdy zaczął ją pieprzyć, trzymała go za pośladki. To była zdecydowanie jej ulubiona część męskiego ciała. Tyłek Carlo tworzył ładnie zwartą paczkę pośrodku jego pięknej sylwetki. Z pewnością zwrócił jej uwagę wkrótce po tym, jak się poznali.
Kontynuowała pocieranie jego skóry i przyciągnęła go do siebie, gdy wbijał się w nią z rosnącym zapałem. Połaskotała wrażliwe miejsce, gdzie jego policzki spotkały się i przesunęła palcami po jego szczelinie. Odpowiadał jej coraz mocniejszymi pchnięciami, podczas gdy ona lekko wbijała mu paznokcie i rozchylała jego pośladki, aby zwiększyć nacisk na już parującą cipkę. Polizał jej szyję i pocałował bok jej twarzy, podczas gdy jego biodra wykonywały pchnięcie po rozkosznym pchnięciu; wycelowany idealnie. Po każdym kręciła się, wzdychając i majacząc z przyjemności.
Po kilku minutach Carlo przerwał. Spojrzał w oczy Claudii; pozornie nie dowierzając własnemu szczęściu. Uśmiechnęła się do niego uspokajająco i przeczesała palcami jego loki. Wkrótce znowu ogarnęła go namiętność i zacisnął zęby; pieprząc ją wściekle przez kilka minut. Kochała to; pokazało jej, że nie bał się odpuścić, że nie wypierał się swojej namiętności i pożądania. Chwycił jej biodra, a następnie położył rękę nad jej ramieniem. W odpowiedzi skrzyżowała nogi na jego krzyżu i przycisnęła do siebie. Teraz jęknął, wbijając swój adamantynowy trzon głęboko w jej cipkę. Mimo intensywnej wilgoci czuł się w niej jak mechaniczny tłok. Oddychał ciężko i gdy na nią spojrzał; jego wypełnione żądzą oczy były uosobieniem pożądania. Ale widziała to tylko przez chwilę. Na razie oczy Carlo wywróciły się do tyłu, aż zobaczyła tylko biel, a całe jego ciało było napięte. Pogłaskała jego biodra i poczuła, jak napinają się jego mięśnie. Przyszedł; wysyłanie strzał za strzałem ciepłego, mokrego wejścia głęboko w jej dolne fałdy. Czuła każdy zryw; każda była jak ciepła fala na morzu, która cudownie ją obmywała.
Przez cały czas cieszyła się zapachem pysznej wody kolońskiej Carlo; teraz jego aromat słodko mieszał się z upojnym bukietem ich miłości. Ale w pokoju był też subtelniejszy zapach; zapach morza i to była jej stara miłość. Przeniknęła do domu i przez lata przeniknęła samą tkankę starego budynku.
„Jestem córką przypływów” – zadumała się – „Tak jak musiała być Eleanora”.
Carlo upadł na plecy obok niej; wyglądając na całkowicie wyczerpanego, nasyconego i szalenie szczęśliwego. Jego wciąż sztywny kutas stał pod estetycznym kątem sześćdziesięciu stopni, wyglądając na znacznie bardziej wilgotne od ich połączonych soków, niż kiedykolwiek myślała, że to możliwe. Wyciągnęła rękę i potarła go, a potem nieśmiało dotknęła dłonią językiem.
„Mmmmm, dolce!”
On śmiał się. Potem jego wyraz twarzy zmienił się, gdy jej oczy pochwyciły blask świec; dodając jej i tak już niesamowitej urody dodatkowej czarów. Po raz kolejny uderzyło go, jaka była piękna.
– Bellissima – tylko tyle mógł wyszeptać.
Claudia ze swej strony doskonale wiedziała, że jest piękna i nie wahała się od czasu do czasu wykorzystać tego na swoją korzyść. Nie zrobienie tego byłoby jak róża ukrywająca swój kwiat lub słońce odmawiające światu jego światła,
„Albo żmija nie wykorzystująca swojego jadu” – pomyślała.
Twarz Carla zawisła nad nią teraz, odpędzając ciemne myśli. Pogładził ją po włosach i delikatnie przesunął wierzchem dłoni po jej policzku. Jego czułość natychmiast ją zdobyła.
„Bessa mnie”.
Z początku pocałował ją lekko; jakby pokazując jej, jak bardzo był wdzięczny i wdzięczny za to, że powinna była wybrać go na kochanka. Jego usta wciąż były słodkie od jej soków, a język przypominał jej dojrzałą truskawkę. Wkrótce ich usta mrowiły z rozkosznym uczuciem, a podbródki były mokre od namiętności. Claudia przygryzła wargi Carla i ssała jego język. Zbadała jego usta i ugryzła go w szyję i gardło. Skubał jej płatki uszu i pocałował wrażliwe obszary po bokach jej twarzy i pocałował ją głęboko; zanurzając język głęboko w jej ustach. Powoli, ale pewnie, przez długie minuty tej zabawy, czuła, jak jego kutas twardnieje przy jej udzie.
Teraz Claudia podeszła do swojego przenośnego systemu dźwiękowego i włączyła go. W odtwarzaczu CD znajdowała się płyta z indyjską muzyką klasyczną – sarangi i tabla grane przez wielkiego mistrza sarangi, niezrównanego Ustada Sabri Khana. Kochała czystą inwencję i pierwotną energię muzyki Hindustani; to było jak słuchanie samych sił natury; do twórczej mocy wszechświata. Spojrzała na Carla i skinęła na niego. Zbliżył się, a ona natychmiast upadła na kolana przed jego kutasem. Wzorując się na rytmie tabli, zabrała się do pracy na jego wale. Jej głowa kiwała się szybko, kiedy delektowała się każdym calem Carlo. Od czasu do czasu jego włosy łaskotały ją w nos, gdy próbowała wciągać go coraz więcej do ust. Jej usta utrzymywały tyle ssania, na ile mogła się zdobyć, i chwyciła jego uda paznokciami. Jeśli Carlo odczuwał jakikolwiek ból, z nawiązką przeciwdziałała mu przyjemność, którą teraz odczuwał.
Po kilku intensywnych chwilach zwolniła, podążając za zmianą rytmu muzyki. Teraz zwróciła uwagę na główkę fiuta Carla i stwierdziła, że jest to letnia nektarynka, której miąższ jest tak słodki, że chce się ją trzymać w ustach przez godzinę, zanim ją połknie. Jednak teraz czuła, jak mięśnie Carla napinają się, a jego uda się napinają. Claudia od dawna była dostrojona do oznak podniecenia w ciele mężczyzny. Zatrzymała się i wstała; opierając się o ścianę i rozkładając nogi. Carlo podszedł do niej, a ona z łatwością zsunęła się na jego męskość. Chwyciła go za ramiona i zgodnie podskakiwali w górę iw dół; czuje nabrzmiałego kutasa, który przed chwilą był w jej ustach, przedzierającego się przez delikatne fałdy jej cipki; delektuje się niesamowicie zmysłowym uchwytem i ciepłem jej cipki. Po kilku długich minutach owinęła jedną nogę wokół tyłka i dolnej części pleców Carlo, a on odpowiedział, chwytając ją za policzki, aby ją wesprzeć. Pod ścianą pieprzyli się, jęczeli i wzdychali przez wiele długich, majaczących minut; całowanie, gryzienie, oblizywanie ust i osiąganie tego mistycznego zjednoczenia; ten pierwotny stan jedności, który pojawia się tylko poprzez seksualne porzucenie.
Claudia wyobrażała sobie, że grają ślokę z Kama Sutry, gdy muzyka osiągnęła grzmiące crescendo; wypełniając pokój nieopisanymi emocjami. Teraz mocno chwyciła szyję Carla obiema rękami, a on trzymał ją za policzki tak, że jej głowa znajdowała się nad jego głową. Stopy Claudii oderwały się od ziemi, a jej uda przytuliły się do bioder Carlo. Podniósł ją wyżej, gdy rzucała się w górę iw dół na jego kutasie jak jeździec na nieposkromionym rumaku. Wypełniło ją poczucie całkowitego oddania i uczucie prawie nieważkości, które kochała. Carlo był jej Atlasem, a ona lśniącym niebem na jego ramionach. Wkrótce po tym, jak ta myśl minęła, przyszła; wyjąc i przewracając oczami tak daleko, jak pozwalała na to natura. Carlo nie przeoczył ani chwili, ale trzymał ją na swoim miejscu na swojej kiju z nogami nad ziemią, aż fale rozkoszy w jej ciele w końcu opadły.
Zaprowadziła go z powrotem do łóżka i oboje się położyli. Jego kutas nie stracił nic ze swojej sztywności i nie tracił czasu na zanurzanie go z powrotem w jej aksamitnych głębinach. Claudia zamruczała; zacisnęła mięśnie cipki wokół trzonu Carlo i usiadła z powrotem na poduszkach. Palce kręciły jej długie włosy, gdy rozluźniła się, pozwalając, by Carlo wbił się w nią z radosnym zapałem. Wkrótce nabrał szybkości, a jego oddech przyspieszył do; chwytając ją za boki i wkładając całą swoją siłę w jej cipkę. Przyszedł, strzelając w nią strumieniami. Jego oddech był słyszalny, położył się obok niej, gdy otarła krople potu z jego czoła.
Minęła spokojna godzina, podczas której leżeli razem; ona rozkoszuje się zapachami nocy, a on rozkoszuje się delikatnością jej skóry i ciepłem jej ciała. To było dla niego jak tonik; uspokajając go do snu. Claudia również zamknęła oczy, wyobrażając sobie chłodną pieszczotę fal na jej ciele.
Kiedy nagle się obudziła, zobaczyła Carlo z szeroko otwartymi oczami, wpatrującego się w nią w świetle lampy.
Wyglądał na przestraszonego.
„Wstaję, żeby iść sikać. Słyszę muzykę… fortepian. Piano antyczne.
„Cembalo”.
„Ach si, la cembalo”.
„Muzyka, pewnie?”
– Si, pewnie.
Claudia uśmiechnęła się i po chwili namysłu powiedziała mu, że musiał śnić.
„Nie, słyszę to głośno”.
Claudia przeczesała palcami jego włosy, po czym oparła nogi na chłodnej podłodze. Jej wnętrzności nadal były przyjemnie obolałe i starała się chodzić elegancko. Wyszła na korytarz i weszła do oranżerii. Wtedy zdała sobie sprawę, że Carlo szedł tuż za nią.
„Wenus i Adonis do boju”.
„Permesso?”
„Venere e Adone… och, nieważne”.
Carlo spojrzał na nią z powątpiewaniem. Słyszała, jak ciężko oddycha, kiedy weszli do oranżerii. Pokój był ciemny, jak gęsta chmura przesłoniła jasny księżyc w pełni poprzedniej nocy. Claudia przerwała i rozejrzała się krótko. Potem, niezauważona przez Carlo, wzięła coś z półki przy drzwiach, włączyła światło i szybko odwróciła się twarzą do pokoju. Nie trzeba dodawać, że nagły widok pięknej, nagiej kobiety niosącej bagnet wystarczył, by napełnić go niepokojem. Chodziła dookoła, powoli rozglądając się po pokoju i trzymając bagnet na długości połowy ramion. Kiedy już była przekonana, że nikogo tam nie ma, jej uwaga skupiła się na Carlu. Walczyła ze swoją wrodzoną skłonnością do popisywania się. Bagnet był śmiercionośną bronią – trzydzieści pięć centymetrów zimnej stali z podwójnym ostrzem, więc najlepiej było okazywać mu trochę szacunku. Poza tym nie chciała odstraszyć Carla; w końcu dopiero się poznali. Uśmiechnęła się do niego uspokajająco. Robiąc to, wsunęła broń z powrotem do szczeliny w półce między dwiema książkami, w której znalazła ją kilka tygodni temu.
Spojrzała mu w oczy, mówiąc mu, że rzeczywiście musiał śnić; nikt nie grał na klawesynie. Przesunęła dłonią w dół jego klatki piersiowej do jego kutasa. Chwyciwszy go, zaprowadziła go z powrotem do łóżka. Spali przez ponad godzinę, a teraz Claudia była gotowa do ponownego pieprzenia. Ziewnęła, po czym spojrzała chytrze na Carla i przyciągnęła jego twarz do ust. Pocałował ją żarliwie, a jego chęć zadowolenia natychmiast ją podnieciła. Sięgnęła w dół i masowała jego jądra. Były luźne i ciężkie; kołysał się jak dojrzałe jabłka pod jego szybko twardniejącym trzonem. Claudia zignorowała to na chwilę, skupiając swoją uwagę na obwisłym owocu męskości Carla. Drażniła się z nimi i pocierała wrażliwe boki jego worka; lekko grabiąc go paznokciami, aż do całkowitego zaciśnięcia. Po kilku minutach podniecenie Carlo wyraźnie wzrosło. Jedną ręką ścisnęła teraz podstawę jego penisa, kontynuując stymulowanie wrażliwych obszarów wokół jego worka. Stopniowo cofnęła rękę za jego jądra i potarła tam wrażliwą skórę. Spojrzała na niego i kiedy zobaczyła, że wyraźnie cieszy się jej uwagami, wsunęła rękę na jego trzon.
Teraz jego kutas szybko rósł w jej dłoni. Zacisnęła zęby i mocniej pompowała; trzyma usta zamknięte, ale chce patrzeć, jak jej własna praca przynosi efekty. Po kilku minutach kutas Carlo osiągnął zadowalający kąt 60 stopni i Claudia spojrzała w górę i zobaczyła, że wygląda na transcendentalnie spokojnego i gotowego na wszystko. Oblizała wargi złośliwie i zaprowadziła go do kanapy przy oknie. Morze w dole było cudownie spokojne, a księżyc w pełni, widoczny ponownie po tym, jak wiatr rozwiał chmury, tworzył idealną nocną scenerię. Claudia, jak zawsze, była zdumiona jej urodą. W myślach zaśpiewała słowo, które podsumowało to wszystko, jej jednowyrazową sutrę – Tintamare.
„Carlo, chcę wypić twój przyjazd; Chcę, żeby spłynęło mi do gardła. Chcę, żebyś eksplodowała w moich ustach.
Uśmiechnął się i skinął głową jak człowiek w transie. Trudno było powiedzieć, co Claudia dla niego przygotowała. Z zielonej jedwabnej torby na parapecie wyjęła teraz lśniące czarne dildo. Carlo uśmiechnął się i potrząsnął głową; wskazując, że ponownie go zaskoczyła. Poprawił swoją postawę, gdy usiadła obok niego z nogami na kanapie. Spojrzenie Carla powędrowało w dół jej długich nóg do kopca, gdzie najdrobniejsze pociągnięcie czarnego pędzla wskazywało na chwały poniżej. Stamtąd jego oczy spoczęły na szczelinie jej cipki; ciesząc się jego formą, tak jak cieszy się pięknym dziełem sztuki.
Claudia spojrzała na niego uwodzicielsko. Odpowiedział jej spojrzeniem tak tęsknym, że stopiło jej serce. Bez dalszego wahania wsunęła czubek wibratorka między usta, obróciła go, a następnie przesunęła językiem w górę iw dół po jego długości. Carlo watched her with growing fascination. After wetting it thoroughly, she drew it from her mouth and sensuously rubbed it across her chin, then down her throat and chest to the space between her breasts. Carlo followed the wet line back up to her mouth with his finger. She bit him playfully then turned the dildo on and gave it to him. With three fingers she spread her pussy lips. Carlo saw her glistening slit and sighed. He rubbed her labia with the tip of the dildo then slowly traced circles around her clit with it. Every now and again he left her clit to wet the instrument with juice from her slit. But he would always return to her clit and renew his efforts there. Claudia enjoyed this immensely; rocking back and forth; and grinding her pussy up against the dildo as Carlo held it. She moaned and sighed as tingles of intense pleasure raced up and down her spine. She gripped Carlo’s shoulders too; digging her nails into him as pleasure raced through every fibre of her being. Carlo was happy to play with her pussy for as long as she liked; teasing her glistening velvet folds and exploring her every secret place in order to bring her pleasure.
But eventually Claudia made him stop. She took the dildo from him and began to rub it up and down his shaft, then to the sides of his sack and eventually to the sensitive area behind his balls. His cock began to harden again almost immediately and with her free hand she pumped it hard. The combination of her hand and the dildo obviously worked for Carlo. He was soon arching his back and rubbing her shoulders. Claudia was pleased with her handiwork thus far but she had one or two more plans for Carlo. She now slid the head of Carlo’s cock between her lips. Her mouth immediately began to water as she licked and tickled him with her tongue. It was now time for the real treat. She slowly drew the dildo lower and lower until she reached the verge of Carlo’s ass. She met with no resistance and concentrated for a while on the convergence of his ass cheeks. She then looked up at him; smiling wickedly,
“Salve bella dea,” was all he said.
Still looking at him she parted his ass cheeks gently and slipped the dildo in. He closed his eyes, opened his mouth and arched his back slightly. Claudia returned his cock to her mouth, this time licking his whole thick shaft from tip to base as she pressed the wildly vibrating dildo up against his ass hole. She traced little circles around his pink hole and slipped the tip of the dildo past the threshold to the sensitive areas just beyond. Now his cock grew more and more rigid as she brought her mouth to bear down upon it; drooling with the sheer lusty pleasure of having it deep in her mouth while she tickled Carlo’s ass with the dildo. Now Carlo moaned and arched his back harder. His hands gripped the back of her head and massaged her shoulders. He let out a stream of profanities that she could barely understand and all the while his cock grew harder and harder until it curved upwards into Claudia’s throat like a steel cable. Now she pushed the dildo deeper into Carlo’s ass, pressing it up at the same time. She concentrated the action of her mouth on the head of his cock and soon Carlo came. His back arched three times and he groaned; spilling and spurting his DNA into Claudia’s ravenously hungry mouth. Having made him come twice already that night, Claudia was surprised at how much thick juice there still was. She swallowed it all and lapped up every drop, eventually drawing the dildo from his ass too. It had served her well.
Exhausted and sated; they soon fell asleep in each others arms. Although he was a light sleeper, Carlo awoke only once; when he heard, or thought he heard, the eerie sound of the harpsichord in the dead of night.
Part II of Claudia Incarnata coming soon…